poniedziałek, 20 kwietnia 2009

praca biurowa i prawdopodobieństwo

Szukam pracy biurowej. Chciałabym/chciałbym pracować w biurze.

Do tego załącznik w postaci rtf, formatowanie tekstu opanowane na poziomie 2 minus. W cv informacja o skończonych szkołach, w przypadku posiadania jakiegoś doświadczenia dodatkowo nazwa firmy i lata pracy. Zero informacji dotyczących wykonywanych zadań, zero informacji na temat tego co dana osoba chciałaby w tym biurze robić, jakie mieć stanowisko, czym się zajmować, jakie z tych potencjalnych obowiązków ma opanowane w praktyce, jakie w teorii itp.

Tego typu maili dostaję po kilka dziennie. Czasem więcej, czasem mniej.

Profesjonalne cv z listem motywacyjnym pojawia się może raz na 100 - 200 zgłoszeń. Muszę dodać, że nie poszukuję pracowników, a jeśli już to nie biurowych i ogłoszeń tego typu nie publikuję ani w gazetach ani w Internecie.

Zdarza mi się jednak takie maile przeglądać całkiem często, dlatego mogę z czystym sumieniem powiedzieć: tragedia.

To, jak konstruowane są aplikacje to jedna sprawa. Postaram się pokazać w najbliższym czasie jak pisać aplikację by została przez przedsiębiorcę zauważona, preczytana i by skutkowała zaproszeniem na rozmowę. Ale to za jakiś czas.

Dzisiaj poruszę inną kwestię. Prawdopodobieństwa.

Prawdopodobieństwo to kwestia niezwykle istotna dla osób poszukujących pracy biurowej. Dlaczego? Ponieważ prawdopodobieństwo otrzymania takiej pracy jest niewielkie. Każda firma musi coś sprzedawać: produkty lub usługi. Produkcja i sprzedaż to podstawa działalności firmy. Praca biurowa to administracja ewentualnie marketing, które tę podstawową działalność wspierają.

W praktyce wygląda to w ten sposób, że na jednego pracownika biurowego przypada kilku/nastu pracowników produkcyjnych oraz kilku/nastu sprzedawców.

A więc pracy w firmach dla pracowników biurowych jest kilkukrotnie mniej niż dla pracowników produkcyjnych lub handlowców. Maksymalnie 20% ofert pracy zatem to oferty dotyczące pracy biurowej.

Z drugiej strony najwięcej osób szukających pracy chciałoby otrzymać właśnie taką pracę - czyli za biurkiem. Odwrotnie patrząc - ofert pracy dla handlowców jest najwięcej, chętnych najmniej. Co to oznacza? Że najłatwiej dostać pracę handlowca, najtrudniej dostać pracę biurową. Z tą drugą pojawia się problem dodatkowy, ponieważ w związku z niewielkimi (najczęściej) wymaganiami wobec kandydatów dostają ją najczęściej osoby spokrewnione bądź znajomi pracodawcy (z racji tego, że wśród tych znajomych jest conajmniej 80% szukających właśnie takiej pracy). Ogłoszenia o poszukiwaniu pracownika typowo biurowego prawie się nie pojawiają, lub pojawiają się tylko po to by spełnić formalne warunki rekrutacji.

Biorąc pod uwagę, że podaż pracy w Polsce jest ok. 3 razy większy niż popyt na pracę, oraz to że ofert pracy biurowej wśród wszystkich jest ok 20%, a 80% wszystkich bezrobotnych szuka właśnie takiej pracy oszacowałam prawdopodobieństwo otrzymania takiej pracy: z moich wyliczeń wyszło, że wynosi ono okoł 10% (zakładam spory margines błędu ;-)). Czyli 1 osoba na 10 szukających pracy biurowej otrzyma ją.

A co z resztą? jeśli uparcie będzie szukać wyłącznie tego typu pracy i nie przyjmie innej - pozostanie bezrobotna. Być może do końca życia na garnuszku państwowym, na garnuszku męża, rodziców albo opieki społecznej. I na nic żale, że skończyło się wyższe studia, a pracy niet.

Chcesz się znaleźć wśród tych wszystkich jęczących i biednych, czy chcesz coś ze swoim życiem zrobić?

Anonimowa osobowość internetowa

Istnieją w Internecie narzędzia typu blogi, fora, gdzie można uzyskać względną anonimowość. Pojawił się też jednak trend prezentacji własnej osoby pod imieniem i nazwiskiem na portalach zawodowych typu Goldenline, LinkedIn czy Profeo.

Mój profil (jako właściciela firmy) jest jednocześnie wizytówką firmy na wspomnianych portalach. Miejsce idealne do tego by „sprzedać” samego siebie lub swoje produkty czy usługi. Na portalach tych człowiek sam staje się produktem. To poprzez publiczne wypowiedzi możemy przyciągnąć pracodawców, zleceniodawców, klientów. Ale też przy nieumiejętnym zarządzaniu własnym profilem możemy te same osoby do siebie zniechęcić.

Obecnie każdą osobę, z którą zamierzam współpracować „prześwietlam” w Internecie. Jeśli danej osoby nie znajduję w przestrzeni Internetowej jest ona również dla mnie niewidzialna na polu współpracy. Jeśli znajduję jej profil w Internecie (czy to blog pod własnym imieniem i nazwiskiem czy konto na Goldenline) to ma plus na wstępie. Ale taki profil podlega z automatu ocenie. Wypowiedzi publiczne dają obraz tego jak będzie wyglądać współpraca na tle zawodowym.

Wiem, że ja również jako dostawca podlegam podobnej ocenie moich klientów.

Nawet z pozoru niewinna pisanina może powodować moralnego kaca parę lat później. Pozostawianie Googlom negatywnego materiału o swojej osobie nie jest rozsądnym posunięciem a usunięcie własnych wypowiedzi nie jest takie proste jakby się wydawało.


Tak więc pojawia się potrójna osobowość: internetowa pod pseudonimem, gdzie możemy sobie pozwolić na więcej luzu i brak kontroli, ta internetowa ale obrandowana realnym imieniem i nazwiskiem i ta ze świata realnego – która najczęściej będzie formą pośrednią pomiędzy tą całkowicie kontrolowaną internetową i tą internetową pod pseudonimem.

Pytanie, która z tych osobowości najbardziej oddaje osobowość pierwotną, prawdziwą?

Ta niekontrolowana, ta nieokrzesana… moim zdaniem jest kluczem do poznania człowieka.

Jeśli człowiek pozostaje anonimowy pozwala sobie na wyrażanie poglądów nieakceptowalnych społecznie. Pozwala sobie na zachowanie nieakceptowalne społecznie. Taki człowiek nie zmienia swoich poglądów gdy jest identyfikowany. On wtedy ich tylko nie ujawnia z obawy o negatywne konsekwencje wypowiedzenia ich.

Sama jestem typowym outsiderem. Zostałam czarną owcą w rodzinie. Jestem leseferystką, twierdzę, że człowiek jest na wskroś egoistyczny a altruizm jest tylko pochodną egoizmu, uważam, że każdy ma prawo decydować o swoim ciele i swoim życiu (pod warunkiem że nie przekracza granicy wolności drugiego człowieka), uważam że... [i tu jeszcze wiele innych "uważam", lub "wiem" o czym jeszcze nie raz tu wspomnę ;-)]. Tego typu postaw nie jest w stanie zaakceptować przynajmniej 99% społeczeństwa.

Dlatego właśnie postanowiłam pisać tego bloga pod pseudonimem. Stopa Procentowa to moje prawdziwe JA.

O mnie/kontakt

Żyję i cieszę się życiem. Najbardziej cenię wolność.
Moim celem jest niezależność finansowa, która da mi możliwość NIC-NIE-ROBIENIA. A konkretniej robienia tego na co mi akurat przyjdzie ochota. Do tego czasu (pełnej niezależności finansowej) rozwijam swoją malutką, ale sympatyczną firmę.

Ten blog to zabawa, a jednocześnie coś w rodzaju notatnika dla mnie samej.

kontakt: stopaprocentowa @ poczta.onet.pl

Wiedza dla przedsiębiorców

Użyteczne artykuły dla osób zakładających działalność gospodarczą

Księgowość (PIT, VAT, ZUS)

Na początek antyksięgowość, czyli duży kawałek wiedzy o oszustwach podatkowych - ich charakterystyka, zalety i wady, poziom ryzyka, elementy ryzyka. Czy wiedzieliście, że w rozliczeniach z kościołem nie istnieje ryzyko kontroli krzyżowej? Skarbówka nie jest w stanie skontrolować finansów kościelnych.

Kajdany wolności

Kolejny łańcuszek. Tym razem dla pokolenia wychowanego w poprzednim systemie. Autor czuje się zniewolony - być może jego życie nie wygląda tak jakby sobie tego wymarzył. Brakuje mu wolności - dostrzega normy które wyznacza człowiek w celu ochrony ludzkości. I wyraża wobec nich sprzeciw. To forma buntu. Pytanie, czy cel ataku nie jest tylko przykrywką? Czy ten bunt nie powinien być skierowany na coś bardziej bliskiego, na uświadomienie czego nie pozwala moralność?

Autor nieznany:

Dorastaliście w latach szescdziesiątych,
siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych...???
Jak, do cholery, udało się wam przeżyć???!!!


Samochody nie miały
pasów bezpieczeństwa,
ani zagłówków,
no i żadnych airbagów!!!

Na tylnym siedzeniu było wesoło,
a nie niebezpiecznie



Łóżeczka i zabawki były kolorowe
i z pewnością polakierowane
lakierami ołowiowymi
lub innym śmiertelnie groźnym g.ównem

Niebezpieczne były puszki,
drzwi samochodów.

Butelki od lekarstw i środków czyszczących
nie były zabezpieczone.
Można było jeździć na rowerze bez kasku.
A ci, którzy mieszkali
w pobliżu szosy na wzgórzu
ustanawiali na rowerach rekordy prędkości,
stwierdzając w połowie drogi,
że rower z hamulcem
był dla starych chyba za drogi...
.... Ale po nabraniu pewnej wprawy
i kilku wypadkach...
panowaliśmy i nad tym (przeważnie)!

Szkoła trwała do południa,
a obiad jadło się w domu.

Niektórzy nie byli dobrzy w budzie
i czasami musieli powtarzać rok.

Nikogo nie wysyłano do psychologa.
Nikt nie był hiperaktywny
ani dysklektykiem.

Po prostu powtarzał rok
i to była jego szansa.

Wodę piło się z węża ogrodowego
lub innych źródeł,
a nie za sterylnych butelek P.ET

Wcinaliśmy słodycze i pączki,
piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem
i nie mieliśmy problemów z nadwagą,
bo ciągle byliśmy na dworze i byliśmy aktywni

Piliśmy całą paczką oranżadę z jednej butli
i nikt z tego powodu nie umarł.

Nie mieliśmy Playstations,
Nintendo 64, X-Boxes,
gier wideo, 99 kanałów w TV,
DVD i wideo, Dolby Surround,
komórek, komputerów ani chatroom’ów w Internecie...
... lecz przyjaciół !

Mogliśmy wpadać do kolegów
pieszo lub na rowerze,

zapukać i zabrać ich na podwórko
lub bawić się u nich,
nie zastanawiając się, czy to wypada.

Można się było bawić do upojenia,
pod warunkiem powrotu do domu przed nocą.

Nie było komórek...

I nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy!!!
Nieprawdopodobne!!!

Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie!!!
Całkiem bez opieki!
Jak to było możliwe?

Graliśmy w piłę na jedną bramę,
a jeśli kogoś nie wybrano do drużyny,
to się wypłakał i już.
Nie był to koniec świata ani trauma.

Mieliśmy poobcierane kolana i łokcie,
złamane kości, czasem wybite zęby,
ale nigdy, NIGDY,
nie podawano nikogo z tego powodu do sądu!
NIKT nie był winien, tylko MY SAMI!

Nie baliśmy się
deszczu, śniegu ani mrozu.
Nikt nie miał alergii
na kurz, trawę ani na krowie mleko.
Mieliśmy wolność i wolny czas,
klęski, sukcesy i zadania.
I uczyliśmy się dawać sobie radę!


Pytanie za 100 punktów brzmi:
Jak udało się nam przeżyć???
A przede wszystkim:
Jak mogliśmy rozwijać naszą osobowość???

Też jesteś z tej generacji?

Jeśli tak, wyślij tego maila
do twoich rówieśników.
(Ale nie musisz, nic się nie stanie jak go olejesz ☺)
Niech sobie przypomną, jak było.
A inni niech zobaczą jak było…

Pewnie,
można powiedzieć,
że żyliśmy w nudzie, ale...…k.u.r.w.a,
przecież byliśmy szczęśliwi


sobota, 18 kwietnia 2009

Hegemon

"Stany Zjednoczone Hegemonem Świata" - powiedział dzisiaj Balcerowicz w wywiadzie w TVP Info.
USA pilnuje porządku na świecie - wykorzystując przewagę militarną. Coś jak Hitler w wymiarze państwowym. No i nie chce wytłuc wszystkich Żydów, tylko inne nacje.
Przesłanki do ataków zbrojnych Hitler miał również dobre. Każdy ma swoje usprawiedliwienie dla działań zbrojnych. Atakujący, atakowany i Hegemon.

piątek, 17 kwietnia 2009

Polska bez ZUSu

Scenariusz marzeń:

ZUS jako instytucja zostaje zlikwidowana.

Pieniądze na emerytury dla osób, które płaciły składki idą ze sprzedaży majątku ZUSu i służby zdrowia plus dodatkowych podatków (jeśli będzie potrzeba). Wypłaty emerytur przejmują urzędy skarbowe lub prywatne firmy ubezpieczeniowe.

Bieżące składki na ubezpieczenia zdrowotne, rentowe i emerytalne każdy ubezpieczony płaci tam gdzie chce - wybiera jedną z wielu konkurujących firm ubezpieczeniowych (ochrona zdrowia) i inwestycyjnych (emerytura).

Kończy się spirala płacenia ciągle na poprzednie pokolenia, każdy zaczyna o swoją emeryturę dbać inwestując pieniądze.

Dla przykładu: Osoba, która płaciła do tej pory co miesiąc ZUSowi składki w wysokości 1000 zł, przestaje płacić tę kwotę. Ubezpiecza się prywatnie:

Składkę zdrowotną płaci w wysokości 300 zł - w tym ma wszystko to co wcześniej obejmowało ZUSowskie ubezpieczenie zdrowotne, ale nie musi czekać miesiącami na zabieg, badania są robione od ręki, lekarze są uprzejmi itp.

500 zł inwestuje na emeryturę - przechodząc na emeryturę może żyć z odsetek, lub z samego kapitału, to co zostanie odziedziczą dzieci (obecnie jeśli się emerytury nie dożyje wszystko co się wpłaciło do ZUS przepada).

Zostaje jeszcze 200 zł, które może urząd skarbowy przejąć w ramach podatku na wypłatę emerytur z ZUS osobom, które zdążyły ZUSowi oddać znaczną część swojego wynagrodzenia.

Pracownicy ZUSu zostają zwolnieni (będą niepokoje społeczne, wzrośnie bezrobocie - część z nich jednak pracę znajdzie (m.in. w prywatnych firmach ubezpieczeniowych), może nawet założy własną firmę i obie te grupy przyczynią się do wzrostu PKB i tym samym spowodują że w dłuższym okresie zapotrzebowanie na pracowników i tak wzrośnie). W związku ze zwolnieniami pracowników mamy miliardy zaoszczędzonych pieniędzy.

Majątek trwały ZUSu prywatyzujemy - a wiemy, że to niemały majątek - mamy dodatkowy przychód ze sprzedaży majątku (na wypłaty dla obecnych emerytów) plus oszczędności z tytułu braku konieczności utrzymywania tego majątku.

Cała służba zdrowia zostaje sprywatyzowana - i tak ochronę zdrowia przejmą ubezpieczenia prywatne - a skoro tak, to znowu się pojawiają miliardy na wypłaty na emerytury…

W takim scenariuszu:

sytuacja obecnych emerytów i rencistów odnośnie ich wypłacanych świadczeń nie zmienia się (na te wypłaty są pieniądze z prywatyzacji plus niewielkiego dodatkowego podatku).

Sytuacja obecnych emerytów i rencistów odnośnie ich możliwości leczenia rośnie - za taką samą cenę mają ubezpieczenie prywatne.

Sytuacja obecnie pracujących i płacących składki - odnośnie możliwości leczenia - jak wyżej. Odnośnie emerytur - w końcu mogą te pieniądze zainwestować a nie oddawać na emerytury swoich rodziców. To co zdążyli “odłożyć” w ZUSie dostaną na emeryturze. Oczywiście im dłużej te składki płacili tym gorzej dla nich, bo tym większa część emerytury będzie ZUS-owska a tym mniej zgromadzą odkładając (inwestując) na zdrowych rynkowych zasadach.

W efekcie: jakość służby zdrowia poprawia się, wysokość przyszłych emerytur znacząco rośnie, dochody emerytów rosną, koszty pracy maleją, zatrudnienie rośnie, gospodarka kwitnie i Polska staje się tygrysem Europy

czwartek, 16 kwietnia 2009

Manifest Palikota

"każde rozwiązanie jest dobre, z wyjątkiem jednego: nicnierobienia..."

Tak pisze Janusz Palikot w swoim Manifeście zawierającym pomysły na ratowanie gospodarki.

Zaczyna od banków. Wychodzi z założenia, że banki powinny być zachęcane do większej akcji kredytowej dla biznesu. Jak je do tego nakłonić? Janusz Palikot wymienia 3 główne elementy:

  • kuszenie niższymi podatkami od dochodów banków
  • obniżenie stopy rezerwy bankowej
  • poszerzenie gamy aktywów zabezpieczających transakcje

Kontrowersyjny pierwszy punkt: niższe podatki dla wybranej grupy to społeczna nierówność szans.

Pozostałe pomysły - ciekawe. Liberalizacja prawa w działalności bankowej to kierunek wolnościowy czyli dobry. Pod warunkiem, że równie wolnościowo nastawieni będziemy w sytuacji gdy banki będą upadały. Jeśli będą utrzymywane przy życiu (dotowane przez państwo) mimo złego zarządzania i oceny ryzyka udzielanych kredytów, to ja jednak jestem przeciwna liberalizacji prawa w kwestii zabezpieczeń udzielanych kredytów.


Zupełnie inna kwestia to czy faktycznie zwiększona akcja kredytowa jest najlepszym rozwiązaniem na pobudzenie gospodarki... Nigdy nie byłam zwolennikiem teorii popytowej. Nawet gdyby przyjąć że pobudzamy w ten sposób akcję kredytową na inwestycje, a nie konsumpcję, to pojawia się pytanie: czy koszty wynikające z mieszania w podatkach (w zależności od typu przedsiębiorstwa i innych przesłanek (np. liczy udzielonych kredytów) nie przewyższą korzyści z takiej operacji?